Cegła na elewacji i we wnętrzu jest bestsellerem ostatnich sezonów. To zrozumiałe, bo prezentuje się znakomicie i tworzy wyjątkowy klimat. Jeśli jednak nie możemy sobie pozwolić na to rozwiązanie, pomyślmy o płytkach cegłopodobnych. Wyglądają jak prawdziwa cegła, ale przewyższają pod wieloma względami. To swoisty przykład sytuacji, w której uczeń przerasta swojego mistrza. Zobaczcie sami.
Cegła nadaje projektom wyjątkowego charakteru. Świetnie komponuje się z innymi materiałami takimi jak beton, drewno, metal, szkło czy tynk, przez co doskonale odnajduje się w wielu stylach aranżacyjnych, od nowoczesnego przez skandynawski po loftowy i rustykalny. To, jak ją wykorzystamy zależy tak naprawdę od naszej kreatywności. Co jednak, jeśli nie mieszkamy w zabytkowej kamienicy, w której moglibyśmy odsłonić naturalną cegłę? Możemy sięgnąć po płytki cięte z cegły naturalnej, jednak i to nie jest rozwiązaniem idealnym. Ale czy takie w ogóle istnieje? W jego poszukiwaniu z pewnością warto przyjrzeć się płytkom cegłopodobnym, które szturmem podbijają świat designu i nie można tego nazwać przypadkiem. Perfekcyjnie bowiem odwzorowują strukturę i barwę swojego pierwowzoru, a na wielu polach nawet go przewyższają.
O płytkach cegłopodobnych mówi się często „imitacja cegły”, ale takie określenie daje mylne wyobrażenie na temat tego materiału wykończeniowego. Nawiązują one swoją formą do naturalnej cegły, jednak zdecydowanie królują nad nią bogactwem kolorów i wzorów, przesuwając znacznie granice możliwości w aranżacji wnętrz i fasad oraz wprowadzając pojęcie cegły na wyższy poziom.
Jednak nie tylko w sferze wizualnej płytki cegłopodobne wykazują przewagę nad tymi ciętymi z naturalnej cegły. Wystarczy wziąć pod lupę aspekty czysto użytkowe i ekonomiczne. Po pierwsze mniejszy ciężar, który robi dużą różnicę szczególnie wtedy, kiedy mamy do czynienia z ograniczeniami związanymi z obciążeniem ściany lub gdy ścianę elewacyjną chcemy wyłożyć cegłą na dużej wysokości.
Płytki cegłopodobne są lżejsze, dzięki czemu nie obciążają nadmiernie konstrukcji ścian – i to bez względu na to, z czego są wykonane. Przykładowo 1 m2 płytek gipsowych Loft waży 12 kg, płytek betonowych Country – 17 kg, podczas gdy w przypadku płytek z cegły ciętej jest to już 27 kg – zaznacza ekspert i dodaje: – Niższa waga płytek cegłopodobnych sprawia, że bez problemu możemy je zastosować jako wykończenie tradycyjnych systemów ocieplenia opartych na styropianie. Procedura jest bowiem analogiczna do tej, którą stosuje się przy tynkach cienkowarstwowych. W przypadku cegły naturalnej sprawa jest już bardziej skomplikowana – jej użycie wymaga odpowiedniego przygotowania podłoża i zastosowania specjalnego systemu montażowego.
Mniejszy ciężar płytek to bardziej przyjazny montaż, ale także większa ekonomia. Na mocowanie lżejszego materiału zużyjemy mniej kleju, a jego cieńsza warstwa będzie szybciej wiązać. Wydamy mniej i szybciej będziemy mogli rozpocząć fugowanie. Na tym etapie również możemy liczyć na oszczędności. Płytkie lico płytek cegłopodobnych gwarantuje niższe zużycie zaprawy do spoinowania. W tym miejscu warto również wspomnieć, że płytki cegłopodobne występują również w systemie z gotową fugą (np. gipsowa Parma czy betonowe Boston i Monsanto), co jest gwarancją łatwego i szybkiego montażu. Takie rozwiązanie to znakomita propozycja dla osób, które same planują podjąć się zadania układania płytek na ścianie.
Dodatkowym atutem płytek cegłopodobnych jest dostępność narożników, które znacząco ułatwiają prace montażowe w przypadku ścian narożnych oraz eliminują problem nieestetycznych rantów w przypadku montażu cegły ciętej.
Płytki cegłopodobne świetnie odwzorowują barwę i strukturę cegły, pozwalając na nowo odkryć aranżacyjne możliwości naturalnej cegły. Co więcej, dostępne technologie pozwalają barwić je na rozmaite kolory, dając projektantom wnętrz jeszcze większe pole do popisu. Są przy tym lekkie i łatwe w montażu. Dzięki nim forma cegły przeżywa dziś swój renesans, stając się na powrót prawdziwą gwiazdą sceny designu. Jednego możemy być pewni – cegła w aranżacji nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i jeszcze długo będzie występować w naszych domach w pełnym blasku „fleszy” – Robert Szybiak, Dyrektor Sprzedaży i Marketingu Stegu.
Anna Mrówka